Szczęśliwe psie historie

wpis w: Uncategorized | 0

Dzisiejszy post będzie dedykowany wszystkim optymistom, którzy kibicują naszym pieskom w znalezieniu najlepszego domu na świecie.
Dziękujemy za przemiłe wiadomości, które otrzymujemy od nowych opiekunów. Wiemy i zdajemy sobie sprawę jak trudną czasami trzeba podjąć decyzję, zmierzyć się z nowymi obowiązkami, zaufać, nauczyć , poznać, dać szansę…
Często natomiast jest to odruch serca i błyskawiczna reakcja.
Przedstawię trzy historie piesków ze schroniska – wszystkie inne ale finał ten sam 🙂
Pani Małgorzata wypatrzyła psa w typie owczarka kaukaskiego, który trafił do schroniska pod koniec marca tego roku, otrzymał nr 2020/23 oraz ksywkę Hades 🙂
Zacznijmy od tego, że ów pies – prawdopodobnie wyrzucony na bruk, błąkał się dłuższy czas, przy ruchliwych jezdniach. Próbowano go namierzyć zarówno ze strony mieszkańców jak i służb. Hades trafił do schroniska wyczerpany, w fatalnej kondycji. Co się niebawem okazało – miał bardzo zaawansowaną babeszjozę – chorobę odkleszczową. Po intensywnym leczeniu – na szczęście skutecznym, Hades powoli odzyskiwał siły. Wpadł w oko opiekunom w schronisku, którym pozwalał robić wszystko. Do 'obcych’ był natomiast bardzo ofensywnie nastawiony, nie dawał do siebie podejść. A trzeba sobie wyobrazić to był ogromny pies! Wiedzieliśmy, że adopcja może być bardzo trudna. Hadesem interesowało się wiele osób, część przyjeżdżała zobaczyć go na żywo. Niestety Hades swoją postawą przeganiał wszystkich chętnych.. Aż do czasu, gdy na horyzoncie pojawiła się nieustraszona pani Małgorzata, która dała mu szansę. Zobaczcie co napisała 🙂
„Dzień dobry,

Zgodnie z obietnicą informuję, że udało się dojechać bezpiecznie w 7h do domu. Zachowanie psa w transporcie na medal. Głównie leżał, lub oglądał świat zza tylnej lub przedniej szyby. Naprawde bardzo grzeczny pies.
Sytuacja w domu następująca:
Za mną wskoczyłby w ogień, nie odstępuje mnie na krok, jak znikam z pola widzenia to szuka mnie wszędzie, słucha się i broni jak lew, co niestety skutkuje tym że do rodziców jest nieufny.
Do mamy już wychodzi i pozwala się zapiąć na smycz, ale jeszcze z dystansem.
Do ojca gorzej, jak idziemy na spacer to kładzie się obok i pozwala głaskać i je z ręki, ale jak jest u siebie to warczy na niego i szczeka już się nie rzuca do niego, ale nadal podejrzewam że mógłby go pogryźć. Liczę na to że to kwestia dni i sie do niego przyzwyczai na tyle żeby go nie atakować, spacery bardzo pomagają.
Załączam kilka zdjęć, wczoraj zaliczył kąpiel i porządne wyczesanie, obcięłam też kołtuny więc trochę futra stracił „


Wśród szczęśliwców znalazł się również Radar 🙂 – u nas piesek o numerze 2041/23. Trafił do nas z ładną obrożą – myśleliśmy, że się zagubił i właściciel go prędko odbierze. Tak się jednak nie stało. Cierpliwie czekał, dzielnie przechodząc wszystkie zabiegi profilaktyczne. Z racji młodego wieku, był szczególnie narażony na zarażenia groźnymi chorobami wirusowymi. Telefonów było mnóstwo ale adopcja wciąż się odwlekała. Warto było!!
Nowi Państwo przyjechali po niego z drugiego końca Polski! Dla miłości nie ma rzeczy niemożliwych 🙂 Przesłali do nas zdjęcia i wiadomość.
„Witam,
Piszę w sprawie wymuszacza smaczków i składam reklamację na pieseła z Państwa schroniska! On cały czas chce się przytulać i nawet nie możemy pójść w spokoju do łazienki! Ponadto jest bardzo ciekawski i poluje na komary i muchy! Na 10 metrowej smyczy dostaje szaleju tak, że nasze barki są już wyrwane że stawów! Gość pod naszą nieobecność posprzątał w kuchni tak, że musieliśmy jechać do Ikei po nowe naczynia! Nie będziemy już wspominać o zjedzonych badaniach sanepidowskich i kilku innych pogryzionych rzeczach. Natomiast najgorsze jest to ile ten osobnik zwany Radarem jest w stanie zjeść! To jest studnia bez dna! A tak na serio to kochamy tego „małego” Jegomościa jest cudownym psem, naszym wymarzonym. Uwielbia wycieczki, uwielbia jeździć autem… A co najważniejsze cieszy się na każdy kontakt z nami! To jest nasz towarzysz życia „


I na końcu Loki.
„Z Lokim to była miłość od pierwszego wejrzenia. W moim domu był już pies, więc wiedziałam jaki to obowiązek, ale nie mogłam się oprzeć temu spojrzeniu. Miał w sobie to coś. Chciałam, żeby miał dom, schronisko to zdecydowanie nie miejsce dla niego. Początkowo zaproponowałam go swojej siostrze, która wraz z mężem od dłuższego czasu planowali adopcję psa. Jednak po przyjeździe do schroniska ich serce skradła inna suczka. I bardzo dobrze! Obiecałam dom Lokiemu – wiec trudno, musiałam dotrzymać słowa. Mijają właśnie dwa lata odkąd Loki jest częścią mojej rodziny:)”